środa, 21 września 2011

Po przerwie..

Dawno sie nie odzywalem. Szara rzeczywistosc wymusila na mnie przerwe, oczywiscie nie byla to przerwa od plywania.

W czwartek 15.09 zajechałem do Łeby na Mistrzostwa Polski w Kite Wave. Jak to zwykle bywa w sztormowe dni całą drogez gdanska padal deszcz. Zjawisko to powtarza sie regularnie tylko tym razem gdy minalem Wicko deszcz nie ustawal a przybieral na sile.

Widok na morze o godzinie 11.



Na miejscu czekala juz cala gromada zawodnikow i organizatorow a ja ciagle bilem sie z myslami czy startowac. Watpliwosci bylo wiele, po pierwsze to bylby moj pierwszy raz na morzu przy silnym wietrze (ponad 30wezlow), to bylby moj pierwszy raz na duzej fali (do tej pory probowalem ale na 1m falach w sopocie), po trzecie to bylby moj pierwszy raz na malym latawcu z deska typu surf, wialo lekko od brzegu wiec zupelnie nie bylem pewien swoich umiejetnosci.


Ostatecznie zdecydowalem sie bo przeciez raz sie zyje :) Szczescia w losowaniu nie mialem, trafilem na Janka Koryckiego oraz Macka Lojewskiego. Obaj zostali w ten sposob wyroznieni w relacji z zawodow na sieplywa "...Kto zwracał na siebie szczególną uwagę? Na pewno "trójka unstrapped", w składzie Janek Korycki, Łukasz "Smokie" Dymkowski i Maciek Łojewski..."

Jakie mialem szanse ?? bliskie 0, wiec bez spiny po 20min treningu wystartowalem w heacie nr 5.

Zlapalem 5 falek z czego 2 calkiem przyzwoite i bez upadku przetrwalem caly 15min heat.
Owszem nie byly to moje najlepsze skrety w zyciu, ale po heacie bylem z siebie bardzo zadowolony.
Problem polegal na tym, ze mocno zdeepowerowana 7'mka za bardzo nie chciala zawracac w miejscu tylko zmieniala strony przechodzac mocno przez gore, co zwiekszalo promien skretu.
Dlatego ciezko mi bylo ciac agresywniej by uwolnic spod krawedzi pokazna ilosc spreju.

Na wiele nie liczylem, ale po heacie z ciekawosci poszedlem do sedziow zapytac o moja punktacje i dowiedzialem sie, ze wiekszosc heatu prowadzilem z jankiem i ze przegralem z nim 2miejsce w heacie decyzja sedziow 2:1.






Odpadlem w pierwszej rundzie ale swiadomosc tego, ze nawiazalem walke z gosciem, ktory plywal na najwiekszych falach swiata dala mi energetycznego kopa i postanowilem katowac kite do konca dnia.

Co za tym idzie, pierwszy raz odpuscilem windsurfing na rzecz kite... zdrada!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz